poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Elbląg w Zgorzelcu


Dziś post nieco inny w porównaniu z dotychczasowymi...
W piątek, 27 kwietnia, o godzinie 17, odbył się w Muzeum Łużyckim w Zgorzelcu, wernisaż wystawy "Zgorzelec - Elbląg. Historie równoległe". Jest to wspólna wystawa Muzeum Łużyckiego w Zgorzelcu i Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu.


Elbląg i Zgorzelec, miasta leżące daleko od siebie, co najlepiej poznaliśmy w trakcie własnej podróży, miasta, które w przeszłości nic nie łączyło. Jednak wiadomo, że średniowieczne miasta w naszej części Europy wyrosły z podobnego pnia. Pomimo wszystkich różnic łączy je podobne prawo, budowanie według sprawdzonego schematu, stosowanie takich samych norm współżycia społecznego. Źródłem potęgi i znaczenia dawnych miast była ekonomia. Funkcjonowały one jako ośrodki handlu, przepływu towarów, usług, informacji i pieniądza. Bogactwo mieszczan przekładało się bezpośrednio na bogactwo poszczególnych miast, co pozwalało samorządom miejskim częściowo uniezależnić się od ośrodka władzy. Niektóre mogły nawet pozwolić sobie na prowadzenie własnej polityki.
Zorganizowana wspólnie wystawa jest właśnie próbą pokazania tych wspólnych źródeł, ukazania, że pomimo różnic dzielących oba miasta można znaleźć wspólne cechy. Jak to zostało napisane na jednej z tablic informacyjnych: zerkając przez zielone szkła elbląskich okularów zobaczymy życie w dawnym Zgorzelcu.


Pośród prezentowanych eksponatów zdecydowana większość pochodzi z badań na Starym Mieście w Elblągu. Mieszkańcom Zgorzelca, ale zapewne także Görlitz i turystom prezentujemy najbardziej cenne nasze zabytki. Są wśród nich wspomniane już okulary i instrumenty muzyczne, a także wiele innych przedmiotów.
Oprócz zabytków obrazujących życie dawnych mieszczan zobaczymy także na wystawie prezentowane w nowoczesnej, multimedialnej, formie najważniejsze wydarzenia historyczne obu ośrodków miejskich. Możemy zapoznać się z badaniami wykopaliskowymi prowadzonymi na elbląskiej Starówce oraz poznać wirtualnie elbląskie Muzeum.
W imieniu Pracowników Muzeum Łużyckiego w Zgorzelcu i naszym zapraszamy wszystkich do odwiedzenia tej wystawy, tym bardziej, że na wyciągnięcie ręki (a właściwie przez rzekę) można zobaczyć piękną starówkę w Görlitz. Wystawa będzie prezentowana do końca października 2012 r.


Chcieliśmy w tym miejscu jeszcze raz serdecznie podziękować wszystkim pracownikom muzeum zgorzeleckiego za chęć pokazania elbląskich odkryć, za trud włożony w zorganizowanie wystawy i za serdeczne przyjęcie.


poniedziałek, 23 kwietnia 2012

"Medycyna naturalna"


Rośliny o właściwościach leczniczych były stosowane w średniowieczu, czego dowodzą badania archeobotaniczne, które zostały przeprowadzone na prawie trzystu próbkach, pochodzących ze Starego Miasta w Elblągu. Udało się dzięki temu wydzielić nasiona, owoce i tkanki roślin uprawnych, polnych, chwastów oraz tych, które rosły na pastwiskach, terenach podmokłych lub w lasach. Spośród nich na pewno spora liczba miała właściwości lecznicze albo przynajmniej uważano, że tak jest. Możemy w to wierzyć lub nie, ale wiarygodności dodaje fakt, iż część z nich została znaleziona w miejscu, gdzie również znajdowały się naczynka apteczne. Być może stosowano te rośliny na przemian z lekami kupowanymi w aptekach. Zatem co się okazało? Jakie rośliny, według średniowiecznych mieszkańców Elbląga, pomagały na różnorodne dolegliwości?
Stosowano więc krwawnik pospolity jako środek przeciwkrwotoczny, perz właściwy, mający właściwości moczopędne (podobnie jak łopian), przeciwbakteryjne i przeciwgorączkowe, dzięgiel leśnyrozgrzewający przy kaszlu i dolegliwościach żołądkowych. Mierznicę czarną stosowano na nerwy oraz przy schorzeniach kobiecych i schorzeniach śledziony; odkażająco, dezynfekująco i uspokajająco działała bukowina zwyczajna, natomiast z brzozy przyrządzano polewki, środki moczopędne i odkażające. Lekiem mógł być także tasznik pospolitydziałał przeciwkrwotocznie w chorobach kobiecych; kwiaty chabra bławatka miały właściwości moczopędne, szalej jadowity to ziele, z którego robiono okłady zewnętrzne przy bólach pleców, natomiast jego korzeń pieczony z miodem służył do okładania wrzodów. Leszczyna i wiązówka błotna stosowane były jako specyfiki moczopędne, z dziurawca czterobocznego i jasnoty białej sporządzano napoje i działaniu wielokierunkowym (głównie przeciwzapalnym, żółciopędnym i uspokajającym). Środkami przeczyszczającymi były: len i bobrek trójlistkowy, przeciwbiegunkowo natomiast działała lebiodka pospolita. Powszechny dziś chwast, babka lancetowata i zwyczajna w średniowieczu była stosowana jako środek przeciw kaszlowy, w nieżycie oskrzeli i w stanach zapalnych żołądka i jelit. Przeciwbiegunkowo i przeciwzapalnie działały medykamenty z pięciornika kurze ziele, głowienki pospolitej, maliny właściwej i fałdowanej oraz dębu. Zewnętrznie, jako plaster rozgrzewający, pomimo właściwości trujących, stosowano jaskier, a w przypadku zatrucia, używano szczawiu zwyczajnego.
Na owrzodzenia, a także jako środek moczopędny, przeczyszczający, spazmolityczny (działający rozkurczowo) stosowana była psianka czarna, przeciwbiegunkowo i przeciwreumatycznie – jarzębina, przy złamaniach – korzeń żywokostu lekarskiego. Choroby skóry leczono specyfikami na bazie macierzanki piaskowej, odkażająco działała również borówka brusznica, a pokrzywa zwyczajna i borówka czarna stosowane były w przypadku dolegliwości żołądkowo-jelitowych. Na uspokojenie zaś dobrze wpływał kozłek lekarski, znany dziś jako „valeriana”.
Zioła działały nie tylko leczniczo, ale również miały pewne dodatkowe „moce”. Używano ich jako wsparcia próśb, gdy zaszła potrzeba oraz o zachowanie zdrowia, zarówno ludzi jak i zwierząt gospodarskich, o opiekę, ochronę, bezpieczeństwo, wypędzenie chorób i demonów. Noszone na co dzień, chroniły przed skutkami burz i kłótniami, a umieszczano je prawdopodobnie w wykonywanych specjalnie w tym celu pojemnikach. Jeden z nich znaleźliśmy w XV-wiecznej latrynie. Jest to niewielki pojemnik na rzemieniu, wykonany z poroża przez elbląskiego rzemieślnika, który opatrzył go swoim znakiem.
Pojemniczek rogowy, XV wiek (fot. archiwum MAH)


Temat opracowała pani Joanna Jarosińska w swojej pracy doktorskiej Kształtowanie się flory antropogenicznej oraz użytkowanie roślin w średniowiecznym Elblągu.


wtorek, 17 kwietnia 2012

Delft blue


Te biało-niebieskie naczynia holenderskie odnajdywane są podczas wykopalisk niemal na każdej elbląskiej parceli. Swą nazwę wywodzą od miasta, w którym zaczęła się ich historia. Delft, położone w zachodniej części Holandii, początkowo było ważnym ośrodkiem tkactwa i piwowarstwa. W 1654 roku wybuch stojącego w porcie statku z prochem, położył kres tym gałęziom produkcji. To nieszczęśliwe wydarzenie zbiegło się w czasie z rewolucją jaka dokonała się w początkach XVII wieku w wytwórczości holenderskich ceramików. W czasie odbudowy miasta pomieszczenia po opuszczonych browarach zaadaptowano na warsztaty garncarskie. Kilka z nich istniało już przed pożarem, jednak dopiero po tym zdarzeniu miasto stało się głównym ośrodkiem ceramicznym Holandii.
Technologia wyrobu fajansu znana była ceramikom niderlandzkim już w XVI wieku, dzięki emigrantom z północnych Włoch. Po wybuchu wojny z Hiszpanią (1575) import ceramiki z terenów Europy bardzo się zmniejszył, co zmusiło miejscowych garncarzy do zwiększenia produkcji i podniesienia jakości wyrobów. Garncarze niderlandzcy stworzyli własny styl łączący miejscową tradycję z włoską technologią, tzw. majolikę holenderską. Były to naczynia grubościenne, o szarym odcieniu, pokryte cynowym szkliwem. Do dekoracji stosowano niewielką paletę barw, obejmującą błękit, żółć i zieleń, rzadziej czerń i czerwień. Przełom w wytwórczości nastąpił po zetknięciu się ceramików holenderskich z chińską porcelaną. Popularność jaką zdobyły te delikatne, białe naczynia z Dalekiego Wschodu skłoniła tutejszych wytwórców do podjęcia próby ich naśladownictwa. Proces wyrobu porcelany był przez Chiny pilnie strzeżony i niedostępny ceramikom europejskim, dlatego pomysł ten okazał się złotym interesem.
Naczynia wykonywano ze specjalnie przygotowanej masy niezawierającej związków żelaza, na kole garncarskim lub przy użyciu form. Następnie suszono i wypalano w niskiej temperaturze na tzw. biskwit, aby utrwalić kształt naczynia. Po wypaleniu naczynie miało barwę kremową i było bardzo kruche. Pokrycie szkliwem cynowym lub cynowo-ołowiowym wzmacniało je i czyniło nieprzepuszczalnym dla płynów. Po wypaleniu szkliwo stawało się nieprzeźroczyste i nadawało naczyniom białą barwę, upodabniając je do porcelany. W swoim naśladownictwie Holendrzy posunęli się znacznie dalej pokrywając naczynia niebieską dekoracją kopiowaną wprost z chińskich naczyń. Do malowania używano farby z barwnikiem kobaltowym. Dekorację nanoszono na wilgotne szkliwo i spryskiwano szkliwem ołowiowym (kwaart). Kwaart pokrywał naczynia cienką przeźroczystą powłoką, nadając im blask i ożywiając barwy. Następnie naczynia wypalano po raz drugi w wysokiej temperaturze. W XVIII wieku wprowadzono trzeci rodzaj wypału, tzw. muflowy, w temperaturze ok. 600°C, pozwalający na rozszerzenie palety barw o kolory stosowane naszkliwnie, wymagające wypalania w niższej temperaturze.
Duże podobieństwo do chińskiej porcelany i nieznajomość techniki produkcji spowodowało, że w XVII - wiecznej Europie fajanse wytwarzane w Delft uznawano powszechnie za odmianę porcelany. Podobnie określał je patent otrzymany w 1614 roku, przez ceramika Claesa Jansz Wijtmansa. Sami wytwórcy określali swoje wyroby mianem porselein.
Wysoka jakość, dorównująca chińskim pierwowzorom oraz dużo niższa cena przyczyniły się do sukcesu fajansów z Delft na rynku europejskim. Ilość tego rodzaju wyrobów odnajdowanych w Elblągu świadczy o ich dużej popularności i powszechności. Jest także kolejnym świadectwem silnych kontaktów jakie łączyły Elbląg i Niderlandy.
Naczynia w typie delft blue; fot. archiwum MAH

wtorek, 10 kwietnia 2012

Krótka historia szczoteczek do zębów


Szczoteczka do zębów przedmiot tak niepozorny i powszedni... Okazuje się, że czas jej pojawienia się w europejskich domach jest nieznany, podobnie jak jej dzieje. Wynalezienie szczoteczek do zębów przypisuje się chińczykom około 1498 r. Słabo udokumentowane informacje podają, że około 1570 r. pojedyncze szczoteczki pojawiły się na dworze francuskim, a od 1640 r. sprzedawano je w domu aukcyjnym Hôtel Drouot w Paryżu. Jednakże długo jeszcze używanie tego „wynalazku” nie znajdowało uznania w poglądach ówczesnych lekarzy. Francuski przedstawiciel tej profesji Pierre Fauchard (1678-1761) zalecał płukanki oparte na moczu, a niemiecki lekarz Filip Pfaff (1711-1766) nie zalecał korzystania ze szczoteczki częściej niż raz na 14 dni. Dopiero w 1872 r. marynarka francuska zatwierdziła szczoteczki do zębów jako niezbędne wyposażenie ekwipunku marynarskiego. Ale za to, w założonym w Alabamie (1881 r.) Instytucie Tuskegee, w którym edukowano wyzwoleńców, uczono m.in. używania szczoteczek do zębów, gdyż higiena jamy ustnej zapewniała awans na wyższy stopień rozwoju cywilizacyjnego.
W trakcie prowadzonych w Elblągu prac wykopaliskowych odkryto także szczoteczki do zębów, zrobione z kości. Najstarsze z nich datowane są metodami archeologicznymi na drugą połowę XVIII w. Niektóre miały nawet dwie główki. Wszystkie wykonano jeszcze w warsztatach rzemieślniczych, być może elbląskich. Na przełomie XVIII i XIX w. elblążanie coraz częściej używali tych nowych „wynalazków”, które zaczęto produkować już na skalę przemysłową, ale ciągle jeszcze z kości zwierzęcych. Zmiana surowca na tworzywa sztuczne nastąpiła dopiero w połowie XX w. Najliczniejszą grupą są szczoteczki z drugiej połowy XIX stulecia, co świadczy o ich upowszechnieniu się wśród elblążan. Na niektórych z nich czytelne do dziś napisy wskazujące niekiedy miejsce ich produkcji, np. Extra Fine Paris, premiere qualite garantie; EXCELSIOR, EDEL WEISS. Na jeden widoczny jest wizerunek wieży Eiffla, a u jej podstawy wykonany po łuku napis (wysokości 1 mm) TOUR EIFFEL. Wieża Eiffla została postawiona w 1885 roku w związku z Wystawą Światową odbywającą się w Paryżu. Tak oznaczona szczoteczka mogła być wyprodukowana właśnie w tym roku, być może jako modny w tym czasie souvenir mający upamiętniać to ważne wydarzenie.


Kościane szczoteczki do zębów z XIX w.
(Fot. Archiwum MAH)

Na podstawie dokonanych odkryć widać, że elblążanie dosyć szybko zaczęli używać szczoteczki do zębów i docenili ich znaczenie dla zachowania higieny. Nie powinno to jednak dziwić, gdyż już znacznie wczśniej odbiegali poziomem higieny od niektórych przynajmniej krajów europejskich. Podróżujący po Europie na przełomie XVI i XVII w. Fynes Moryson zanotował w swoim pamiętniku wrażenia z pobytu w Elblągu i Gdańsku: nie tylko bowiem przyjmują obcych za niewysoką cenę, z wielką czystością, dobrym wiktem i noclegiem (dają tam czystą pościel, gdy przyjezdny zatrzymuje się dłużej, zmieniają ją często, zwykle raz na tydzień, co w tak zimnym klimacie zdaje się mniej konieczne), ale mają także zwyczaj (mówię o miastach Elblągu i Gdańsku) przynosić swym gościom wodę do umycia nóg co tydzień za każdym razem, gdy wraca z drogi; takiej uprzejmości nie zaproponowano mi, o ile pamiętam, nigdzie, jak tylko raz w Lubece w Niemczech.


poniedziałek, 2 kwietnia 2012

O dawnych zabawkach


W dzisiejszych czasach producenci zabawek prześcigają się w tworzeniu coraz to nowszych i bardziej skomplikowanych gier i przedmiotów, służących do zabaw, mających rozwijać wyobraźnię dziecka. Warto się przyjrzeć, w jaki sposób dawniej dzieci spędzały wolny czas i co towarzyszyło im w trakcie licznych zabaw. Wystarczy spojrzeć na obrazy mistrzów malarstwa, aby zdać sobie sprawę, jak niewiele zmieniły się zabawki na przestrzeni wieków. Dzieła te uświadamiają nam, że niezależnie od statusu materialnego rodziców, każde dziecko miało zabawkę lub zabawki, będące dla niego ważnym elementem jego dziecięcego świata.
Czym zatem bawiły się dzieci? Na to pytanie możemy odpowiedzieć przyglądając się bliżej przedmiotom z gliny, drewna i skóry. Jest to zapewne niewielka część tego, czym bawiły się dzieci, tym bardziej, że wiele zabawek wykonywano z materiałów, które nie przetrwały.
Dziewczynki na pewno bawiły się lalkami, przygotowując się do przyszłej pracy i swojej roli w rodzinie. Prawdopodobnie, najczęściej lalki wykonywano z nietrwałych materiałów, traw, słomy, szmatek, które, dzięki dziecięcej wyobraźni, nabierały kształtów i wykonywały różne czynności. Lalki, znajdowane przez nas w Elblągu, są drewniane, gliniane, a także fajansowe i porcelanowe z elementami strojów, charakterystycznymi dla danej epoki. Niestety, z tych ostatnich posiadamy jedynie fragmenty główek i kończyn, gdyż reszta, wykonana z tkanin po prostu nie zachowała się. Lalki towarzyszyły najczęściej zabawom w dom. Zapewne, podczas takich zabaw, dziewczynki naśladowały dorosłe kobiety i tak jak one, używały naczyń kuchennych, miniaturowych, co prawda, ale wiernie przedstawiających oryginały, czyli dzbanuszki, filiżanki, talerzyki, patelnie na trzech nóżkach, foremki, znane od średniowiecza aż po XX wiek.
XVII-wieczne miniaturki naczyń (fot. archiwum MAH)

Chłopcy natomiast często naśladowali czynności mężczyzn, o czym świadczą drewniane narzędzia: łopatki, siekierki i młotki, natomiast szable, łuki, kusze, proce oraz koniki na patyku, które być może miały przygotować do przyszłej walki. Puszczali też łódeczki z kory, co mogło być zabawą, ale również przygotowaniem do przyszłego zawodu.
Średniowieczne łódeczki z kory (fot. archiwum MAH)

Choć większość zabaw była podzielona na dziewczęce i chłopięce, to jednak były i takie, w których brały udział wszystkie dzieci, np. gra w piłkę, kule drewniane i te mniejsze, szklane, wprawianie w ruch bąka za pomocą bacika lub patyczka – w Elblągu znaleziono kilkanaście drewnianych, toczonych bączków pochodzących ze średniowiecza. Dzieci bawiły się również małymi drewnianymi i glinianymi zwierzątkami: konikami, ptaszkami, smokami. Zabawkami mogły być też kości, płaskie kamyki, a także skarbonki w kształcie bączków i świnek, uczące dzieci oszczędzania.

Zabawki odkryte na Starym Mieście opracowała w swojej pracy magisterskiej p. Kamila Domagalska, z której wykorzystano część informacji.