poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Dni wolne od pracy

Jesteśmy przed tradycyjnymi świętami majowymi - 1 i 3 maja i związanymi z nimi dniami wolnymi, które można bardzo prosto rozwinąć w cały tydzień wolnego biorąc tylko kilka dni urlopu. Jesteśmy również jak co roku (a może nawet częściej) przed powszechną dyskusją - czy możemy sobie pozwolić na tyle dni wolnego, czy to dobre dla gospodarki, czy złe, czy Polacy nie mają za dużo wolnego. 
Zostawiając rozstrzygnięcie tych, już prawie tradycyjnych, dylematów innym, chciałem dzisiejszy post potraktować nieco inaczej. Jak to było z dniami wolnymi dawniej? Ile kiedyś było wolnego? Czy średniowiecze to faktycznie epoka, w której jedynie pracowano i modlono się?


Murarz przy pracy
(Źródło:http://www.nuernberger-hausbuecher.de)

Na część z tych pytań odpowiedzieliśmy już częściowo na naszym blogu pokazując przedmioty  odkryte na Starym Mieście a związane z rozrywką, czasem wolnym, zabawą.
A ile pracowano? W średniowieczu (i nie tylko, później również) czas pracy w ciągu dnia określany był w statutach cechowych w zależności od wysiłku fizycznego niezbędnego do wykonywania konkretnego zawodu. Rzemiosła uznawane za lżejsze miały dniówkę od godziny 5 do 17 w okresie zimowym i do godziny 22 w okresie letnim. W ciągu tej dniówki praca była przerywana na posiłki i prawdopodobnie na krótkie odpoczynki. Dla przykładu w roku 1540 odbył się w Gdańsku zjazd wiadrowników, na którym ustalono między innymi długość dnia roboczego. Czeladnicy mieli pracować latem od godziny 4 rano do godziny 20, a zimą od godziny 5 rano do godziny 19, z tym że w wigilię Bożego Narodzenia do godziny 17. Obowiązywał sześciodniowy tydzień pracy. Dniami wolnymi były niedziele, wszystkie święta kościelne – z których Wielkanoc i Boże Narodzenie były w średniowieczu obchodzone przez oktawę (czyli wyrażając się współcześnie - przez osiem dni) , dni uroczystości korporacyjnych i miejskich. Po podliczeniu wszelkich dni świątecznych okazuje się, że w średniowieczu było około 90 – 100 dni świątecznych, wolnych od pracy. 
To że ludzie zawsze lubili zabawę można zobaczyć również na obrazach z epoki, jak chociażby na sławnym płótnie Pietera Breugla "Walka karnawału z postem".


Pieter Breugel, "Walka karnawału z postem"
(Żródło: Wikipedia)


Dlatego też wszystkim, którzy mogą wypoczywać, życzę udanego wypoczynku w trakcie "majowych świąt", natomiast tym, którzy będą pracować - nie przejmujcie się, niedługo zapewne też wypoczniecie.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Muszla ze szlaku świętego Jakuba z Composteli


Święty Jakub Starszy należał do grona dwunastu apostołów. Pochodził z Betsaidy w Galilei, gdzie jego ojciec był rybakiem. Wraz z braćmi i ojcem został wezwany przez Jezusa, któremu towarzyszyli później w Ogrodzie Getsemani. Jakub był pierwszym apostołem, który poniósł śmierć męczeńską – na rozkaz Heroda Agryppy został ścięty w Jerozolimie około Wielkanocy 60 roku. Według legendy, powstałej w średniowieczu, św. Jakub zanim został biskupem Jerozolimy, najpierw udał się do Hiszpanii, stąd jest czczony przez Hiszpanów jako apostoł i patron. Tradycja ta wynika z przekonania, że w VII wieku mogły być sprowadzone z Jerozolimy do miejscowości Compostela relikwie św. Jakuba.
Santiago de Compostela („Święty Jakub z Composteli”) jest stolicą arcybiskupstwa od XI wieku, a wybudowana w 1211 roku katedra jest jedną z najwspanialszych świątyń Hiszpanii. Tutaj założono również zakon rycerski św. Jakuba dla obrony wiary i kraju przed najazdami Arabów, którzy w VII wieku najechali Hiszpanię, a następnie okupowali jej większą część. W średniowieczu Compostela była trzecim miejscem, tuż po Rzymie i Ziemi Świętej, najczęściej odwiedzanym przez pielgrzymów. O randze tego miejsca oraz tras prowadzących do niego świadczy, wydany w latach 1133-1173, przewodnik autorstwa mnicha Aimerica Picaud, który zatytułował swoje dzieło Liber Sancti Jacobi – zostało ono poświęcone pielgrzymkom do Composteli.

Drogi świętego Jakuba prowadzące do przylądku Finisterre w Hiszpanii, źródło:


Symbolem szlaku Jakuba, a także wszystkich pielgrzymów jest atlantycka muszla z gatunku Pecten Maximus L. Takie muszle zbierano na przylądku Finisterre (łac. finis terrae, czyli kraniec ziemi), który przez długi czas uważano za najdalej wysunięty na zachód punkt kontynentalnej Europy. Według informacji zawartych we wspomnianej "Księdze św. Jakuba" pątnicy mogli zaopatrywać się w muszle także na dziedzińcu przed północnym portalem katedry w Composteli.
Po dotarciu w to miejsce również palono pokutne, pielgrzymie szaty i obmywano ciało w oceanie, aby zostawić za sobą dotychczasowe grzeszne życie i rozpocząć nowe. Pielgrzymi zabierali ze sobą muszle, w których wywiercano zazwyczaj dwie dziurki, umożliwiające umocowanie ich na torbie lub kapeluszu. Było to także znak rozpoznawczy i dowód na przebytą drogę. Po śmierci ich właścicieli umieszczano je m.in. w grobach (najstarsze znane okazy pochodzą z grobów we Francji i datuje się je na około 1000 r.) i zbiornikach wodnych.




Muszla ze szlaku Santiago de Compostela, znaleziona w Elblągu, fot. A. Kołecki.


Najbardziej znane przykłady znaków pielgrzymich z Composteli pochodzą ze Stralsundu, Lubeki, Tallina, największe egzemplarze znaleziono w Schleswigu, Piricie, Amsterdamie, Lundzie oraz w Elblągu. Elbląską muszlę odkryto w latrynie usytuowanej na jednej z działek położonych przy ulicy Wigilijnej. Datuje się ją na XIV - XV wiek. Spośród znanych tego typu znalezisk wyróżnia ją duży rozmiar, przekraczający 12 cm. Jest to jedna z trzech muszli znalezionych w Polsce, oprócz Ostrowa Lednickiego i Kołobrzegu. Obiekt obecnie jest eksponowany na wystawie w Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy.




Bibligrafia:

G. Nawrolska Dokąd pielgrzymowali elblążanie w średniowieczu? [w:] Archaeologia et historia urbana,, red. R. Czaja, G. Nawrolska, M. Rębkowski, J. Tandecki, Elbląg 2004, s. 517-527; M. Rębkowski Pielgrzymki mieszkańców średniowiecznych miast południowego wybrzeża Bałtyku w świetle znalezisk znaków pątniczych. Wstęp do badań [w:] Kwartalnik Historii Kultury Materialnej nr 2/2004, s. 153-186, Drogami świętego Jakuba. Duchowa pielgrzymka, red. M. Czekański, K. Burski, wyd. M, Kraków 2010.



poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Wirujące bączki

Jedną z najstarszych zabaw znanych ludzkości były „wirujące bączki” - niewielkie przedmioty o stożkowatej podstawie, które wprawione w ruch obracały się dookoła własnej osi. Zabawki te znane były mieszkańcom Babilonu, Grecji i Rzymu. Najstarszego, wykonanego z gliny, bąka odnaleziono na terenie starożytnej Troi. 

Zabawa bąkiem. Przerys malowidła na wazie attyckiej Hegesibulosa (www.hellenica.de)



W trakcie badań archeologicznych na Starym Mieście odkryto 17 bąków, wśród których 15 datowanych jest na okres średniowiecza, a jedynie dwa na okres nowożytny. Wszystkie zostały wykonane z drewna. Najczęściej wykorzystywano do tego celu gatunki twarde, zwiększające odporność zabawki na ścieranie, tj. dąb, buk, jesion. Nazwa zabawki pochodzi najprawdopodobniej od dźwięku jaki wydaje w chwili ruchu. Nazywana jest zamiennie "cygą", "frygą" (stąd: "kręcić się jak fryga"), "krąglicą", "wartołką" lub "warchołką". Bąki nowożytne nie różnią się dekoracją, formą ani konstrukcją od bączków średniowiecznych.

Bączki średniowieczne i nowożytne (fot. archiwum MAH)

Wymiary zabawek nie są jednakowe. Ich wysokość waha się od 6 do ok. 9 cm, średnica brzuśca wynosi od 4 do 6 cm, natomiast średnica płasko ściętej górnej części od 2 do ok. 5,5 cm. Jedynym motywem zdobniczym są dookolne, poziome nacięcia na powierzchni brzuśców (głębokie na ok. 0,2 mm i szerokie na ok. 0,1-0,2 cm).

bączki średniowieczne (fot. archiwum MAH)

Bączki różnią się także cechami konstrukcyjnymi, decydującymi o sposobie zabawy. Pięć egzemplarzy posiada wyodrębnioną walcowatą szyjkę. U czterech, w górnej, płaskiej części, zachowały się fragmenty drewnianego patyka lub otwór po nim. Osiem bączków posiada w dolnej części metalową igłę lub otwór, poświadczający jej wcześniejszą obecność.

Bąk średniowieczny z metalową igłą (fot. archiwum MAH)

Dawne sposoby zabawy bączkami możemy poznać dzięki źródłom ikonograficznym. Na obrazie Petera Bruegla Starszego "Zabawy dziecięce" z 1560 roku, możemy dojrzeć chłopców bawiących się bąkami. Artysta uchwycił trzy sposoby tejże zabawy: na dalszym planie chłopiec kręci bąka za pomocą zwykłego biczyka, chłopiec z lewej strony używa bicza podwójnego. Natomiast po prawej stronie dwaj chłopcy bawią się bąkami wyposażonymi w metalowe igły na końcach. Wokół górnej krawędzi bąka okręcony jest sznur, za który pociąga się po rzuceniu zabawki na ziemię. Rozkręcając się sznur, powoduje ruch zabawki.

Peter Bruegel Starszy "Zabawy dziecięce" 1560 (fragment; źródło: www.wikipedia.org)







Bogaty w szczegóły obraz Bruegla pozwala określić rolę poszczególnych cech konstrukcyjnych tych zabawek. Do zabawy bąkiem niezbędne było twarde podłoże - posadzka bądź płasko ubita ziemia. Zabawki wyposażone w igłę lub gwóźdź wbity w szpiczaste zakończenie wprawiano w ruch za pomocą sznurka owiniętego  wokół walcowatej szyjki. Bąki z wbitym kijkiem w górną, płaską część zabawki rozkręcano poprzez gwałtowne zakręcenie dłonią. Biczyków używano głównie do bączków pozbawionych szyjki. Zrobiony był z kawałka sznurka (o dł. ok. 60 cm) przywiązanego do patyka. Aby wprawić zabawkę w ruch należało owinąć go sznurkiem i rozwinąć go szybkim ruchem. Można było także wbić bąka w twardą ziemię i wprawiać w ruch uderzając silnie batem.

Zabawa bąkami "Zabawy dziecięce" P. Bruegel Starszy 1560 (fragment; źródło www.wikipedia.pl)
Widoczną z góry wirującą tarczę często malowano w kolorowe, nakładające się na siebie kółka, na wzór tzw. "pawiego oka". Niestety bąki odnalezione na terenie Starego Miasta w Elblągu nie posiadają zachowanych śladów farby. 

Bąki wirują wokół własnej osi, obiegając jednocześnie pewną przestrzeń, przypominając przy tym ruch Ziemi wokół Słońca. Wg niektórych jest coś hipnotyzującego w zapętlonym ruchu wirującego bączka. Poniżej link do krótkiego filmu zrealizowanych w 1969 roku przez Ray i Charlesa Eames - projektantów i kolekcjonerów zabawek:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=UJ-VFMymEiE#at=97 




Post powstał na podstawie pracy magisterskiej Kamili Domagalskiej

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

"Herbowe" fajanse pomorskie


Pośród naczyń z fajansu pomorskiego, odkrytych dotychczas w Elblągu, są również takie, których rodzaj zdobienia jest rzadko spotykany. Są to najczęściej przedmioty odkrywane jako pojedyncze, unikalne egzemplarze.
Jednym z nich jest duża miska, w której na osi lustra umieszczono napis majuskułowy ANNO 1754. Został on ujęty w dwie gałązki tworzące kartusz. Całość zwieńczona jest trójpałkową koroną. Dodatkowo na górnej powierzchni ścianek namalowana została wić roślinna. To wyjątkowe naczynie długo musiało zdobić ścianę izby w mieszczańskiej kamienicy. Mogą świadczyć o tym drobne otwory na fragmencie naczynia, służące do drutowania uszkodzonej, pękniętej misy.

(Fot. Archiwum MAH)

Analogiczna dekoracja lustra jest znana z dwóch dużych, dekoracyjnych talerzy, przechowywanych w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku. Do ich dekoracji wykorzystano także ten sam motyw. Na jednym z nich, na tle gęsto malowanych gwiazdek, punktów, kwiatów, „świerczków” umieszczona została data 1725 i inicjały JB. Na drugim, napis ANNO 1723, gałązki go otaczające i korona namalowane zostały na białym tle.

Klejnot w Koronie Rzeczypospolitej. Sztuka zdobnicza Prus Królewskich. Katalog,
C. Betlejewska (red.), Gdańsk
 2007, nr kat. VIII.2.3. na s. 498

Klejnot w Koronie Rzeczypospolitej. Sztuka zdobnicza Prus Królewskich. Katalog,
C. Betlejewska (red.), Gdańsk 
2007, nr kat. VIII.2.3. na s. 499

Te trzy naczynia z datami pokazują jednocześnie, jak długo stosowano niektóre wzory zdobienia naczyń z fajansu pomorskiego. Jak ulegając jedynie niewielkim modyfikacjom, były one wraz z upływem czasu stosowane w różnych ośrodkach garncarskich. Ta swoista „wędrówka” może być również świadectwem wędrówek czeladniczych, może również świadczyć o przenoszeniu się mistrzów do innych ośrodków, niekiedy także podkupywania najbardziej uzdolnionych malarzy. O próbie takie podkupienia informują nas również źródła pisane. W 1760 roku gdański mistrz (nieznany z imienia) Marquard zaprosił do współpracy Jakoba Reimanna, elbląskiego dekoratora naczyń, za co został mu postawiony przez cech elbląski zarzut „namawiania kompana”. Jednakże dwanaście lat później Jakob Reimann był nadal wymieniany jako członek cechu elbląskiego. Choć w tym przypadku „namawianie kompana” nie przyniosło pożądanego rezultatu, to można się domyślać, że w innych przypadkach mogło się zakończyć powodzeniem.