Te
biało-niebieskie naczynia holenderskie odnajdywane są podczas
wykopalisk niemal na każdej elbląskiej parceli. Swą nazwę wywodzą
od miasta, w którym zaczęła się ich historia. Delft, położone w
zachodniej części Holandii, początkowo było ważnym ośrodkiem
tkactwa i piwowarstwa. W 1654 roku wybuch stojącego w porcie statku
z prochem, położył kres tym gałęziom produkcji. To nieszczęśliwe
wydarzenie zbiegło się w czasie z rewolucją jaka dokonała się w
początkach XVII wieku w wytwórczości holenderskich ceramików. W
czasie odbudowy miasta pomieszczenia po opuszczonych browarach
zaadaptowano na warsztaty garncarskie. Kilka z nich istniało już
przed pożarem, jednak dopiero po tym zdarzeniu miasto stało się
głównym ośrodkiem ceramicznym Holandii.
Technologia wyrobu fajansu znana była ceramikom niderlandzkim już w
XVI wieku, dzięki emigrantom z północnych Włoch. Po wybuchu
wojny z Hiszpanią (1575) import ceramiki z terenów Europy bardzo
się zmniejszył, co zmusiło miejscowych garncarzy do zwiększenia
produkcji i podniesienia jakości wyrobów. Garncarze niderlandzcy
stworzyli własny styl łączący miejscową tradycję z włoską
technologią, tzw. majolikę holenderską. Były to naczynia
grubościenne, o szarym odcieniu, pokryte cynowym szkliwem. Do
dekoracji stosowano niewielką paletę barw, obejmującą błękit,
żółć i zieleń, rzadziej czerń i czerwień. Przełom w
wytwórczości nastąpił po zetknięciu się ceramików
holenderskich z chińską porcelaną. Popularność jaką zdobyły te
delikatne, białe naczynia z Dalekiego Wschodu skłoniła tutejszych
wytwórców do podjęcia próby ich naśladownictwa. Proces wyrobu
porcelany był przez Chiny pilnie strzeżony i niedostępny ceramikom
europejskim, dlatego pomysł ten okazał się złotym interesem.
Naczynia
wykonywano ze specjalnie przygotowanej masy niezawierającej związków żelaza, na kole garncarskim lub przy
użyciu form. Następnie suszono i wypalano w niskiej temperaturze na
tzw. biskwit, aby utrwalić kształt naczynia. Po wypaleniu naczynie
miało barwę kremową i było bardzo kruche. Pokrycie szkliwem
cynowym lub cynowo-ołowiowym wzmacniało je i czyniło
nieprzepuszczalnym dla płynów. Po wypaleniu szkliwo stawało się
nieprzeźroczyste i nadawało naczyniom białą barwę, upodabniając
je do porcelany. W swoim naśladownictwie Holendrzy posunęli się
znacznie dalej pokrywając naczynia niebieską dekoracją kopiowaną
wprost z chińskich naczyń. Do malowania używano farby z barwnikiem
kobaltowym. Dekorację nanoszono na wilgotne szkliwo i spryskiwano
szkliwem ołowiowym (kwaart).
Kwaart
pokrywał naczynia cienką przeźroczystą powłoką, nadając im
blask i ożywiając barwy. Następnie naczynia wypalano po raz drugi w
wysokiej temperaturze. W XVIII wieku wprowadzono trzeci rodzaj
wypału, tzw. muflowy, w temperaturze ok. 600°C, pozwalający na
rozszerzenie palety barw o kolory stosowane naszkliwnie, wymagające
wypalania w niższej temperaturze.
Duże
podobieństwo do chińskiej porcelany i nieznajomość techniki
produkcji spowodowało, że w XVII - wiecznej Europie fajanse
wytwarzane w Delft uznawano powszechnie za odmianę porcelany.
Podobnie określał je patent otrzymany w 1614 roku, przez ceramika
Claesa Jansz Wijtmansa. Sami wytwórcy określali swoje wyroby mianem
porselein.
Wysoka
jakość, dorównująca chińskim pierwowzorom oraz dużo niższa
cena przyczyniły się do sukcesu fajansów z Delft na rynku
europejskim. Ilość tego rodzaju wyrobów odnajdowanych w Elblągu
świadczy o ich dużej popularności i powszechności. Jest także
kolejnym świadectwem silnych kontaktów jakie łączyły Elbląg i
Niderlandy.
Naczynia w typie delft blue; fot. archiwum MAH |
Świetny blog! Brawo
OdpowiedzUsuń