sobota, 14 marca 2015

Człowiek od brudnej roboty

Egzekucja  księcia Monmouth (domena publiczna)

Kiedy myślimy o funkcji kata, w wyobraźni widzimy postać w kapturze, gotową wykonać wyrok śmierci sprawnym uderzeniem topora. W rzeczywistości doświadczony kat nie zakładał kaptura, obowiązek ten zniesiono w XIV wieku. I choć ta niewdzięczna czynność należała do głównych jego powinności, kat miał w obowiązku także szereg innych zajęć, niezwiązanych z zadawaniem bólu i pozbawianiem życia. Wspominaliśmy już o tym w tekście dotyczącym latryn, dziś troszeczkę szerzej na ten temat. 
Niestety pozostałe prace, które mieściły się w zakresie obowiązków kata, także nie należały do przyjemnych. Zawód ten nie zaliczał się do najłatwiejszych, nie tylko ze względu na odstręczające czynności, ale jego społeczny odbiór. Infamia dotyczyła nie tylko kata, obejmowała także członków jego rodziny (jedynie we Francji zawód ten wiązał się z popularnością i poszanowaniem). Profesja ta często pozostawała w rodzinie i przechodziła z ojca na syna, który za młodu uczestnicząc w egzekucjach oswajał się z towarzyszącą jej makabrą. 
Jakikolwiek nie byłby społeczny odbiór tego zawodu, mieszkańcy świadomi byli jego wagi. Dzięki brudnej robocie tych ludzi, miasto utrzymywane było we względnej czystości. Do podstawowych zadań kata należało opróżnianie kloak i latryn. Usługa ta nie była oczywiście darmowa. Należało zgłosić ją w urzędzie burmistrza i uiścić opłatę opłatę wstępną. Po przyjęciu zlecenia, kat wystawiał właścicielowi odpowiednie pokwitowanie, a jego pomocnicy otrzymywali dodatkowe wynagrodzenie za otwarcie i zamknięcie kloaki. Czynności te, ze względu na nieprzyjemne zapachy, wykonywano jedynie nocą. Zawartość latryn ładowano do beczek i wywożono poza granice miasta. Koszty wywozu nieczystości uzależnione były od ilości beczek. Aby ujednolicić opłaty wymagano używania przez kata standardowych beczek, takich jak do przechowywania elbląskiego piwa. W XVII wieku koszt wywozu jednej beczki ekskrementów wynosił 1 florena i 15 groszy. Czynności te były kontrolowane, aby zapobiec nadużyciom ze strony kata.  Pomocnicy kata, zwani katowczykami, mieli obowiązek codziennie je czyścić (oskrobywać), aby nie zmniejszać ich pojemności. Wypełnione po brzegi beczki, oczywiście starannie zamknięte, aby zawartość nie wylewała się podczas transportu, ładowano na specjalne wozy. W Elblągu wymagano by każda fura liczyła nie mniej niż 6 pełnych beczek nieczystości. Wg rachunków elbląskiej kamlarii kat był w stanie wywieźć ok. 4 do 6 wozów odpadków w ciągu jednej nocy, co dawało ok. 3 024 - 12 600 litrów nieczystości. Wylewano je do specjalnie wykopanych dołów, najczęściej w okolicach podmiejskiej szubienicy. Opróżnianie kloak bywało pracochłonne, często na oczyszczenie jednej latryny nie wystarczała jedna noc. Przykładem może być tutaj oczyszczanie kloaki Gimnazjum Akademickiego (notabene zaniedbanej i długo nie czyszczonej), które w listopadzie 1604 roku zajęło katowi i jego ludziom aż 15 nocy. Należność za tę usługę też była niebagatelna, wyniosła ponad 64 grzywny. 
Do katowskich powinności należało także oczyszczanie miejskich rynsztoków, odbywające się raz na kwartał. Wynagrodzenie za te czynności wypłacano z kasy miejskiej, choć właściciele posesji byli zobowiązani każdorazowo płacić za tą usługę katowczykom. Dodatkowym obowiązkiem było uprzątanie nieczystości i śniegu z ulic oraz oczyszczanie tzw. skrzyń szlamowych na przepływających przez miasto rzekach. Wybierano z nich muł i śmieci, które zapychały skrzynie, pogarszając jakość wody i stwarzając zagrożenie dla zdrowia ludności.
Innym zadaniem kata było usuwanie padliny z terenów miasta i okolicznych wsi. Martwe zwierzęta wywożono poza miasto, obdzierano ze skóry (którą kat miał prawo zabrać i zapewne sprzedać) i zakopywano lub porzucano w pobliżu miejskiej szubienicy, by rozdziobały je kruki. Podobnie jak w przypadku oczyszczania latryn, za usuwanie padliny z miejsc publicznych płaciło miasto, z prywatnych parcel ich właściciele. Przy czym kwota, którą obarczano mieszkańców, była zwykle dwukrotnie wyższa (osoby przebywające czasowo w Elblągu oraz podróżni płacili cenę jeszcze wyższą). Do katowski obowiązków należało też wyłapywanie i zabijanie bezpańskich psów. Od 1687 roku były to zorganizowane akcje, odbywające się w połowie sierpnia. Jak zanotował elbląski pisarz miejski w 1707 roku, wałęsające się psy były dla miasta prawdziwą plagą. Bezpańskie psy zabijano bezpośrednio na ulicy, we wczesnych godzinach porannych. Akcja musiała zakończyć się przed godziną 7 rano, za nim w mieście zaczął się codzienny ruch. Psy, które miały swoich właścicieli, koniecznie musiały mieć obrożę. Schwytanych pupili odprowadzano do rakarni (zakładu, gdzie rakarz przechowywał lub zabijał złapane psy), gdzie właściciele mogli je odebrać po uiszczeniu niewielkich opłat. Obowiązek wyłapywania dotyczył także świń, hodowanych pokątnie przez Elblążan (choć konkretne przepisy na ten temat pojawiły się dopiero w 1773 roku).
Ostatnim obowiązkiem kata było sprzątanie miejskiego więzienia, co wiązało się z jego podstawową funkcją miejskiego oprawcy.
Łatwo się domyślić, że przy większości opisywanych tu prac, elbląski kat nie brudził sobie rąk. Pełnił raczej rolę organizatora-przedsiębiorcy na etacie, który do obowiązujących go czynności delegował swoich podwładnych. Nadzorował ich pracę i wypłacał stosowne wynagrodzenie. Kiedy zachodziła potrzeba wymierzenia sprawiedliwości "brał do ręki topór" oraz moralną odpowiedzialność za pozbawienie skazańca życia. Ktoś w końcu musiał tym grzesznym czynem ubrudzić sobie ręce.


post przygotowano na podstawie artykułu: D. Kaczora Rola kata w systemie utrzymywania czystości w Elblągu w XVII i XVIII wieku Rocznik Elbląski t. XX, 2006

1 komentarz:

  1. Od jakiegoś czasu męczy mnie pytanie o rodzaj narzędzia jakim posługiwał się kat. Czy to był topór czy miecz ? Pozdrawiam i czekam na dalsze świetne wpisy :)

    OdpowiedzUsuń