Latryny Starego Miasta w Elblągu...
Te specyficzne, a jakże niezbędne, elementy zagospodarowania parcel
mieszczańskich są często wspominane, kiedy mówi się o elbląskich
badaniach archeologicznych. To właśnie z ich wnętrz wydobyto
większość, przechowywanych obecnie w elbląskim Muzeum, zabytków.
Są wśród nich oczywiście także te najcenniejsze, np. giterna,
fidel, okulary, flet i piszczałka, a także te najbardziej
powszednie, popularne, np. naczynia gliniane, drewniane miski
klepkowe, toczone talerze.
Najstarsze z zachowanych elbląskich
latryn zostały zbudowane prawdopodobnie nie wcześniej niż w latach
siedemdziesiątych-osiemdziesiątych XIII w., być może po pożarze
w 1288 r. i ponownym, częściowym, rozmierzeniu miasta. Możemy tak
sądzić na podstawie dat uzyskanych z badań drewna użytego do ich
budowy. Datowanie to uzyskano na podstawie badań przyrostów rocznych słojów drzewa.
Trudno określić, czy wcześniej tego typu obiekty były w Elblągu
budowane. Na podstawie skromnych przesłanek można przypuszczać, że
w najstarszym okresie miasta były to po prostu doły wykopane w
pobliżu domostw, które po zapełnieniu były zasypywane.
Latryny średniowieczne stawiane były
wyłącznie z drewna dębowego. Podstawą ich konstrukcji były cztery
słupy narożnikowe, zabezpieczone rozporami. Pomiędzy te słupy a
ściany wykopu układano deski tworzące cembrowinę. Tak
konstruowane latryny miały najczęściej 4-5 m głębokości, choć
najgłębsza z dotychczas odkrytych miała ponad 6 m.
W XV w. na niektórych parcelach
pojawiły się latryny wykonane w zupełnie innej technice, z
wykorzystaniem innego budulca. Te stawiane na rzucie okręgu obiekty,
posadowione były na wielobocznym wieńcu z kantówek dębowych, a w jednym
przypadku na starym, zużytym kole od wozu, były zbudowane z kamieni
łączonych gliną. Ich górną część wykonywano z cegieł,
górą sklepionych z pozostawionym otworem wlotowym. Te bardzo trwałe
latryny były wykorzystywane niejednokrotnie aż do początku XIX w.
Wreszcie w XVII-XVIII wieku znów
stawiano latryny o drewnianej konstrukcji. Tym razem z innych niż
dąb gatunków drewna i bez wykorzystania słupów. Deski cembrowiny
spajane były w narożnikach przy pomocy połączeń ciesielskich.
Te bezodpływowe doły kloaczne po
dłuższym użytkowaniu zapełniały się. Powodowało to, że ich
zawartość trzeba było co jakiś czas wybierać. Specjalistą od
„brudnej roboty”, swoistym „przedsiębiorstwem oczyszczania
miasta” był kat wraz ze swoimi pachołkami. Za usuwanie
nieczystości i padłych zwierząt z miejsc publicznych otrzymywał
wynagrodzenie z kasy miejskiej. Natomiast za opróżnianie latryn
znajdujących się w obrębie prywatnych parcel musieli płacić ich
właściciele.
Ta niezbyt przyjemna dla wszystkich
czynność mogła odbywać się jedynie w nocy, a możliwą do
wywiezienia ilość nieczystości mierzono na beczki
elbląskie.
Niestety
nie
wiemy, jaką miały
one
pojemność.
Latryny
w
Elblągu
pełniły
swoje
funkcje,
w
zależności
od
rejonu
miasta,
nawet
do
początku
XX
wieku,
kiedy
to
upowszechniła
się
w
mieście
kanalizacja.
Te
konstrukcje,
pełniące
także
rolę
przydomowego
śmietnika,
przechowały
w
swoich
wnętrzach
przedmioty
codziennego
użytku
dawno
już
minionych
mieszkańców
miasta. Miasta, które
przestało
istnieć
po
1945
roku.
Stały
się
swoistymi
„kapsułami
czasu”,
co
z
tego,
że
przykro
pachnącymi...
Czy po 5-6 wiekach jest jeszcze "zapach"?
OdpowiedzUsuńJest, jest :) Czasami było bardziej czuć w całej okolicy niż u nas - na wykopie :)
OdpowiedzUsuń