środa, 18 lutego 2015

O miłości i innych demonach

W minioną sobotę przypadł Dzień Świętego Walentego, święta budzącego zawsze wiele emocji. Młode pary wyczekują go niecierpliwie (szczególnie damska strona), inni precyzyjnie planują jego oprawę, część stara się ignorować, a niektórzy upatrują w nim  nawet przejaw indoktrynacji Zachodu. Pomijając wątek Św. Walentego - obrońcy osób ciężko chorych i niepełnosprawnych - od kiedy właściwie istnieją Walentynki? Oczywiście dłużej niż mogłoby nam się zdawać. 
Święto to jest obchodzone w krajach południowej i zachodniej Europy od czasów średniowiecza. Pozostała część kontynentu przyłączyła się do tej zabawy troszkę później. Samuel Pepys w swoim dzienniku wielokrotnie opisuje jak dzień ten celebrowano. Dobierano się w pary, często drogą losowania, wybierając odpowiednio: mężczyźni swoją Walentynę, a kobiety swego Walentego. Nie obywało się bez drobnych upominków, a kończyło zakrapianą biesiadą i tańcami do białego rana. Choć opis ten tyczy się czasów nowożytnych, dzięki zachowanym źródłom pisanym możemy sądzić, że forma zabawy w średniowieczu była podobna. Obchodzenie tego święta jest jak widać głęboko zakorzenione w europejskiej tradycji. Jednak status samej miłości, jako pojęcia w czasach średniowiecza, jest kwestią bardziej skomplikowaną.

Pugilares, XV wiek, Stare Miasto Elbląg (fot. A. Czuba)
Przestawienie wytłoczone na skórzanym pugilaresie świetnie obrazuje propagowaną w tym okresie ideę miłości. Uczucia czystego i miłego Bogu, z jednoczesnym napiętnowaniem jego cielesnego aspektu. Przykładów na temat damsko-męskich stosunków, nie do końca zgodnych z nauką Kościoła, jest wiele, choćby w XIV-wiecznym dziele Boccaccia - Dekameronie. Opowieść czwarta pt. Ciężki grzech, opisuje historię mnicha, który dopuścił się cudzołóstwa. Mnich kary uniknął, przyłapując przeora na tej samej przewinie. Mężczyznom zwykle wybaczano słabość w nieposkromieniu żądz, kobiety w tej kwestii musiały liczyć się z silnym społecznym ostracyzmem.
O tym, że cielesne uciechy nie były obce ludziom średniowiecza świadczą też odnajdywane na stanowiskach archeologicznych przedmioty o zabarwieniu stricte erotycznym. Niektóre z nich to małe, cynowe lub ołowiane plakietki, kojarzone zwykle z ruchem pielgrzymkowym. Najczęściej przedstawiają postacie świętych patronujących danym ośrodkom, jest jednak grupa tego rodzaju zabytków o ikonografii raczej mało świętobliwej. Warto pamiętać, o czym pisaliśmy już w poprzednich postach, że średniowieczne pielgrzymki były rodzajem ówczesnej turystyki, a ofertę dostosowywano do gustów odbiorców.

Plakiety średniowieczne: 1.Arnemuiden (1425-75) [źródło: www.differentvisions.org], 2. Brugia (1375-1450), 3. Vlaardingen (1375-1450) [źródło: www.jalc.nl]
Na terenie Elbląga dotychczas takich plakiet nie odnaleziono, nie dowodzi to jednak pruderii jego mieszkańców. Za przykład posłużyć może odnalezione podczas badań, na terenie mieszczańskiej parceli przy ul. Rzeźnickiej, naczynie o charakterystycznym kształcie. Trudno odgadnąć jego przeznaczenie. Mogło być naczyniem zawierającym eliksir wspomagający potencję lub po prostu zabawnym przedmiotem służącym rozrywce. Wykonano go najprawdopodobniej w jednym z nadreńskich, czeskich lub niderlandzkich warsztatów, specjalizujących się w wytwarzaniu szkła. Podobne naczynia, wykonane również z gliny, znane są ze stanowisk archeologicznych w Zachodniej Europie.

Naczynie w kształcie fallusa, XV/XVI wiek [Elbląg, Stare Miasto] (fot. archiwum MAH)
Miejscem najbardziej sprzyjającym frywolnym kontaktom towarzyskim były łaźnie. Atmosfera relaksu i swoboda panująca w łaźniach czyniła z nich popularne miejsce schadzek kochanków oraz świadczenia seksualnych usług. Istnieje wiele źródeł ikonograficznych przedstawiających pary kochanków, którym towarzyszom osoby postronne: muzycy, obsługa dostarczająca przekąski i napoje oraz inni użytkownicy łaźni.

Miniatura z Factorum Dictorumqe Memorabilium ok. 1475 [domena publiczna]
Władze kościelne i świeckie musiały pogodzić się z istnieniem zjawiska prostytucji. Zauważył to już w swoich rozważaniach św. Tomasz z Akwinu twierdząc, że "prostytucja należy do społeczeństwa jak kloaka do najwspanialszego pałacu [...] gdyby się ją usunęło, cały pałac zacząłby cuchnąć" [Tomasz z Akwinu Opuscula, XVI, Paryż 1975, s. 14]. Domy publiczne działały oficjalnie w większości miast, wydawano na nie specjalne koncesje, a zyski z nierządu zasilały miejskie kasy. Nadzór nad tego rodzaju usługami sprawował kat, a prawo do wykonywania zawodu miały tylko koncesjonowane prostytutki. Korzystanie z ich usług raczej nie było postrzegane jako coś zdrożnego i nagannego. Dostrzegano w nich szanse zapewnienia bezpieczeństwa na ulicach porządnym kobietom i córkom mieszczan.
Epoce średniowiecza i nowożytności nieobce było także pojęcie pornografii. Choć słowo to, pochodzące z greckiego, weszło do języka zachodniej Europy dopiero w XIX wieku, przykładów sprośnych przedstawień jest wiele. Pojawiają się one na rycinach, przedmiotach użytkowych, kaflach, flizach a nawet formach cukierniczych.

Kafel malowany, XVIII wiek (fot. archiwum MAH)
Forma do pierników, 2. połowa XVII wieku (fot. archiwum MAH)
Niektóre z tych przedstawień są bardzo dosłowne, inne dyskretnie wieloznaczne jak obraz Gerarda Terborcha ukazujący rzekomo scenę domową, w rzeczywistości mogący przedstawiać miłosną transakcję. Dwuznaczność sceny ukazanej na obrazie nie umknęła uwadze znakomitego polskiego poety i eseisty Zbigniewa Herberta, który określił ją mianem "paradoksu, polegającego na wpisaniu moralnie nagannego zdarzenia, w nienaganne, przesycone cnotą i szlachetnością dekoracje". 

Gerard Terborch Ojcowskie napomnienie 1654 [domena publiczna]


Zainteresowanych tematem, który tutaj z braku miejsca potraktowano dość pobieżnie, odsyłam do lektury:
P. Dufour Prostitution and sexuality in medieval England Oxford 1996
J. Rossiaud Prostytucja w średniowieczu Warszawa 1997
Hisoria prostytucji. Od czasów najdawniejszych do XX wieku Gdynia 1998
R. Mazo Karras Seksualność w średniowiecznej Europie Warszawa 2012


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz