wtorek, 3 lutego 2015

"Tulipan a sprawa europejska"

Na malowanych talerzach fajansowych w XVII i XVIII wieku bardzo często spotykanym motywem dekoracyjnym jest kwiat tulipana. Spotykamy go zarówno na wyrobach importowanych i na tych wytwarzanych przez miejscowych garncarzy. Lokalni rzemieślnicy przyjęli modę "na tulipany" zapewne za pośrednictwem wyrobów przywożonych przede wszystkim z terenu dzisiejszej Holandii.
Stosowanie do zdobienia wyrobów garncarskich tulipanów jest wyrazem swoistego uwielbienia tych kwiatów przez ówczesnych europejczyków, zjawiska określanego niekiedy nawet tulipomanią (takiego, bardzo trafnego określenia użył Zbigniew Herbert w książce "Martwa natura z wędzidłem" - na jej podstawie powstał ten post), po holendersku to tulpenwoede, czyli mania tulipanowa..




Pierwszy raz Europejczycy zapoznali się z tym kwiatem około połowy XVI wieku, kiedy to został on po raz pierwszy przywieziony z Imperium Otomańskiego przez posła austriackiego na dworze Sulejmana Wspaniałego w Konstantynopolu, który nazywał się Ogier de Busbecq.



Wkrótce cebulki tulipana, różnych jego odmian stały się źródłem bogactwa, ale również i krachu finansowego wielu ludzi, przedmiotem spekulacji, szczególnie w Holandii. 
Pierwsze udokumentowane objawy "umiłowania" tulipanów pochodzą już z początku XVII wieku, z Francji. W roku 1608 za jedną cebulkę rzadko spotykanej odmiany pewien malarz oddał swój młyn. Niekiedy cały posag to właśnie sadzonka tulipana. Gdzieś indziej za cebulkę tulipana został oddany cały browar...


Około połowy XVII wieku w Holandii znanych jest kilkaset odmian tulipana, których nazwy brzmią bardzo różnie, np.: "Szmaragd", "Królewski agat", "Diana", "Arlekin", "Pstry", "Dziewica", "Król". Jednak tym najbardziej cenionym był "Semper Augustus", który kosztował pięć tysięcy florenów, czyli równowartość domu z rozległym ogrodem. Niekiedy za cebulki płacono w naturze. I tak, cebulka tulipana o nazwie "Wice-Król", jego nabywcę kosztowała: dwa wozy pszenicy, cztery wozy żyta, cztery tłuste woły, osiem tłustych świń, dwanaście tłustych owiec, dwie beczki wina, cztery baryłki przedniego piwa, tysiąc funtów sera, łóżko, ubranie i srebrny puchar.
Nie ma się co zatem dziwić, że gorączka tulipanów ogarniała całe Niderlandy. Tym bardziej, że bardzo szybko rozchodziły się pogłoski o zdobywanych wielkich fortunach, jak np. o mieszkańcu Amsterdamu, który mając jedynie mały ogródek dorobił się w ciągu czterech miesięcy 60 000 florenów.


Kres tego szaleństwa przyszedł w 1637 roku. W kwietniu tegoż roku Stany wydały dekret, który anulował spekulacyjne umowy, a także ustalał maksymalną cenę za cebulkę tulipana na 50 florenów.
Znacznie dłużej tulipany były jednym z ulubionych motywów dekoracyjnych malowanych na naczyniach ceramicznych. W przypadku wyrobów lokalnego rzemiosła były malowane jeszcze na początku XIX wieku.
Dziś tulipana możemy kupić w każdej kwiaciarni za kilka złotych...

Źródło: http://www.auta24.com/holandia-samochody-do-wynajecia

1 komentarz:

  1. Głównym założeniem powstawania blogów jest dzielenie się wiedzą. Fajnie, że ten jest taki naszprycowany.

    OdpowiedzUsuń